Aktualności
Roześmiane ostatki w Proboszczewicach
- 26/02/2020
- Grzegorz Szkopek
W ostatni dzień karnawału przez prawie dwie godziny publiczność doskonale bawiła się na „Ostatkach w Proboszczewicach z kabaretem Jurki”. Jurki przede wszystkim rozbawiły widzów skeczami, ale także nietuzinkowymi strojami.
Jurki mają spore doświadczenie na kabaretowej scenie. Istnieją bowiem od 1994 r. Pochodzą z Zielonej Góry i na swoim koncie mają wiele nagród z przeglądów i festiwali kabaretowych. Jurki tworzą: Agnieszka Litwin, Wojtek Kamiński, Przemysław Żejmo, Marek Litwin. Jak sami o sobie piszą są „czwórką scenicznych indywidualności, potrafiącą doskonale nawiązać kontakt z publicznością, są dynamiczni, śmieszni, z treścią i dużą dawką improwizacji”.
O tym wszystkim mogła przekonać się publiczność, która pojawiła się w Domu Strażaka w Proboszczewicach. Ponad 300 osób przekonało się, że rzeczywiście Jurki nie mają problemów z kontaktem z publicznością. I, że lubią improwizować. Jak mówi Wojtek Kamiński w ich skeczach ok. 30 proc. to improwizacja. A to podoba się publiczności. Bo jak się nie śmiać, gdy jeden z aktorów nie może powstrzymać śmiechu podczas występu swojego kolegi. Od razu czuje się, że skecz jest jakby tworzony na nowo i to na żywo. Publiczności bardzo podobały się taki elementy.
Jurki postarały się, aby przez blisko dwie godziny widownia świetnie się bawiła. Potrafili w kolejne skecze wpleść elementy z poprzedniego skeczu, czym rozbrajali publiczność. Niektóre z pomysłów zaprezentowane w skeczach przyprawiały o przysłowiowy ból brzucha ze śmiechu, np. gdy Wojtek Kamiński w roli pijanego kelnera opowiadał o leczeniu konia poprzez postawienie mu 390 baniek, albo gdy na jasełkach pojawił się mędrzec ze Wschodu, czyli ninja z Tokio. Jurki bawiły nie tylko skeczami, ale także niebanalnymi i nieszablonowymi strojami. Występ tak przypadł publiczności do gustu, że dwukrotnie zaprosiła kabaret do bisów.
Więcej zdjęć tutaj